Zawsze bardzo podziwiałam wszystkie osoby, które są na tyle wytrwałe, że prowadzą swoje blogi latami.
Ja nie posiadam aż tyle cierpliwości, ale mam nadzieję, że tym razem się uda.
Jest wiele rzeczy, które robię z przyjemnością. A większość z nich da się zrobić (lub najprzyjemniej jest robić) z filiżanką dobrej herbaty. Parzenie herbaty jest sztuką mało rozpowszechnioną, choć nie wymagającą wiele wysiłku. Trzeba znać tylko kilka zasad:
1. Herbata musi być dobrej jakości, tzn. nie może to być proszek w plastikowej saszetce (mnie ten sztuczny posmak bardzo przeszkadza, więc torebkowych herbat nie piję od dłuższego czasu). Dobra herbata, to taka, w której widać osobne liście, a nie czarny pył
2. Herbatę zaparza się imbryku (tzn. dzbanku). Większość ma dołączone sitko, a jeśli mamy już ładny dzbanek, ale bez sitka, wystarczy kupić zaparzacz w sklepie z herbatami.
4. Imbryk trzeba podgrzać przed zaparzeniem herbaty, płucząc go ciepłą wodą.
5. Ważna jest ilość herbaty. Do sitka wsypuje się po jednej łyżeczce na każdą osobę, oraz jedną dodatkową ,,na imbryk". Tzn. że jeśli pijemy herbatę z przyjaciółką, bierzemy trzy łyżeczki herbaty.
6. Większość herbat ma podany czas parzenia. Zazwyczaj jest to od 3 do 5 minut. Powyżej tego czasu herbata staje się gorzka.
Tak przygotowana herbata ma pełny aromat i głęboki kolor. Sądzę, że warto zrobić trochę więcej wysiłku, żeby móc delektować się o wiele lepszym smakiem.
Wokół filiżanki z taką herbatą dziać się może wiele ciekawych rzeczy... Ale to temat na kolejnego posta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz